Tak
jak już pisałam wcześniej, jestem zauroczona włoskimi makaronami, szczególnie
tymi domowej roboty. Jakże nie rozwodzić się tu nad potrawą, która jest popularna
od 4000 lat i jej początki mogą wcale nie być związane z Włochami, na co
wskazuje odkrycie którego dokonano w chińskiej wiosce z okresu neolitu, gdzie
znaleziono starusieńki makaronik o długości 20 cali. Moja mama dawno temu, no może nie tak
dawno jak w chińskiej wiosce ;-), prawie co tydzień do niedzielnego rosołu
produkowała pyszne wielojajeczne nitki. Zwyczaj produkowania makaronów
domowych zamiera i wcale się temu nie dziwię bo w sklepach jest dostępna cała
paleta przeróżnych gatunków suszonych makaronów, których przygotowanie zabiera
raptem kilka minut a dzięki temu nie spędza się połowy życia w kuchni. Jednakże jeśli ktoś chociaż raz spróbuje
domowego makaronu, będzie za nim tęsknił za każdym razem wrzucając na gorącą
wodę susz z torebki. Gorąco polecam poświecić trochę czasu, choćby od święta, na przygotowanie pysznego makaronu domowej roboty.
Ciasto, które jest bardzo proste do wykonania można wykorzystać do
przygotowania tagliatelle ale również do lasagne, pierożków czy tortellini. Dzisiaj będzie tagliatelle carbonara. Tagliatelle to cienkie długie płaskie wstążki o grubości ok 2 mm i szerokości ok. 6-10 mm. Legenda głosi, że tagliatelle stworzył pewien utalentowany kucharz Zefirano w 1487r. zainspirowany urzekającym kształtem
fryzury Lukrecji d’Este podczas jej ślubu. Nie pisze z byle powodu o rozmiarach
i kształcie tego makaronu, ponieważ we włoskiej Izbie Przemysłowo- Handlowej w
Bolonii znajduje się nawet wzorzec ze złota przedstawiający wstążkę tagliatelle i tam ma ona 8 mm szerokości. Nie przejmujcie się jeśli pokroicie szersze
wstążki – należy zmienić wtedy tylko nazwę z tagliatelle carbonara na fettuccine
carbonara i cieszyć się smakiem :). O samym
sosie nie ma co dużo pisać, jest po prostu pyszny. Nie wyobrażam sobie
carbonary bez jaj, sera pecorino i pysznego wędzonego boczku. Włosi chętniej
używają suszonego, niż wędzonego boczku, który nosi wdzięczną nazwę pancetta. Jest podział miedzy kucharzami na tych co
śmietanę dodają oraz na tych ortodoksyjnych, którzy przygotowują sos tylko na
bazie jaj. Kwestia sporna pozostaje także w przypadku samych jaj, czy używać całe jajka czy też tylko żółtka. Ja nie mogłam się zdecydować, poszłam na
kompromis, podzieliłam, pomnożyłam długość komina razy prędkość wiatru i trochę zamieszałam zgodnie ze swoim gustem. A efekt poniżej.
Tagliatelle carbonara
(4-5 porcji)
(4-5 porcji)
Makaron tagliatelle:
- 2 szklanki mąki pszennej
- 2 jajka
- 1 żółtko
Sos
carbonara:
- 200 gr boczku wędzonego
- 3 jajka
- 200 g śmietany 18 %
- 5 łyżek startego pecorino
- 1 łyżka startego parmezanu
- 1 ząbek czosnku
- 5 łyżek białego wina (może być Beauvillon)
- Oliwa z oliwek
- pieprz kolorowy
- szczypta gałki muszkatołowej
Rozbić
dwa całe jajka i jedno żółtko, a następnie roztrzepać. Dodać jajka do
przesianej przez sitko mąki i wyrabiać ok 10 min.
Jeśli ciasto będzie za twarde można dodać odrobinę wody, jeśli natomiast będzie zbyt miękkie to należy dodać troszkę mąki. Uformować z ciasta kulę, owinąć folią, aby ciasto nie wyschło i pozostawić na godzinę w lodówce.
Ciasto może być w ten sposób przechowywane nawet do 1
doby. Ciasto po wyjęciu z lodówki, odwinąć z foli i rozwałkować bardzo cienko
i równo. Posypać mąką i odłożyć na chwilę ok. 15 min, aby trochę wyschło. Makaron kroimy w
długie wstążki o szerokości 6- 10 mm i
posypujemy mąką. Ostawiamy na chwile aby ciasto trochę wyschło.
Na rozgrzanej patelni lekko podsmażyć boczek pokrojony w paseczki (powinien być przyrumieniony ale miękki po usmażeniu), dodać oliwę jeśli to konieczne. Dolać 5 łyżek białego wina i wyciśnięty przez praskę czosnek i gotować prawie do odparowania.
Do boczku dodać 200 g śmietany, doprawić dużą ilością pieprzu oraz szczyptą gałki muszkatołowej,
posolić, gotować przez 5 min.
W tym czasie przygotuj jajka , roztrzep je w szklance i dodaj ser pecorino, wymieszaj.
W międzyczasie ugotuj przygotowany wcześniej makaron. Na wrzącą osoloną wodę z dodatkiem 2 łyżek oleju wrzucamy makaron i gotujemy 1-2 minuty od ponownego zawrzenia wody.
Ugotowany, odcedzony, ciepły makaron wrzuć z powrotem do garnka w którym się gotował, dodaj boczek ze śmietaną i podgrzewaj przez 1 minutę na małym ogniu. Zmniejsz ogień do minimum, wlej roztrzepane jaja z serem i energicznie zamieszaj podrzucając makaron. Należy uważać aby garnek nie był bardzo nagrzany bo zrobi się nam z sosu jajecznica (w razie potrzeby zdjąć garnek z ognia). Makaron z sosem doprawić do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem. Podawać oprószony obficie parmezanem i pecorino w towarzystwie białego wina.
Ha! Makaron własnego wyrobu - chylę czoła. Czoła chylę a w całą głowę zachodzę jak uzyskać takie reklamowo równe wstążki. To zapewne szósty zmysł albo maszyna do robienia makaronu. A może radełko do pizzy z, powiedzmy, poczwórnym ostrzem? Albo praca zbiorowa, na cztery ręce: Ty Plusjeden idealnie zsynchronizowani, kilka zamaszystych cięć aż iskry szły a wstążki same wiązały się w kokardy.. Chyba że jak ten Kopciuch spędziłaś długą noc pieczołowicie przebierając makaron w poszukiwaniu najprzedniejszych i najrówniej skrojonych wstążek, by je potem sfotografować? Bo przecież nie cięłaś ich na papierze milimetrowym? Też nie? To musieli być Rosjanie.. *
OdpowiedzUsuńWystarczy zwykły długi nóż i zabawa jak w przedszkolu w wycinanie pasków na łańcuch choinkowy. Wstążki nie były selekcjonowane, wszystkie się zakwalifikowały do udziału w sesji fotograficznej. Polecam spróbować, to na prawdę nic trudnego a smakuje ... na prawdę jak we włoskiej knajpce.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Anonimowy z 30 stycznia - w sprawie równego cięcia makaronu - wystarczy użyć staroświeckiego liniału wzdłuż którego się kroi (z braku liniału można udać się do domowego warsztaciku i przynieść sobie poziomicę w zastepstwie - przed użyciem umyć), ostrego noża i wybranego palca jako miary szerokości, którym to palcem, bez strugania go, należy przytrzymać ciasto na początku każdego cięcia.
OdpowiedzUsuńCo do przepisu, mam trzy uwagi osobiste: 1/ całość brzmi i wygląda na fotkach szałowo. 2/ sam z siebie śmietany bym tu nie użył, chyba, że łyżkę - dwie dla uzyskania lepszego rozprowadzenia sosu. Zwrócę też uwagę, że kuchnia włoska generalnie słynie z tego, że jest raczej "lekką". My, tu w zimnym klimacie mamy w ogóle tendencję do podawania "past" zalanych sosem czy wprost utopionych, a nie sosem jedynie oblepionych jak najczęściej jest w oryginale. Na zamieszczonych powyżej zdjęciach pasta wygląda świetnie ale nie wiem jak wiele tego tagiatelle trzeba aby nie utopić go w 200 mll/g smietany, tłuszczu z boczku, trzech żółtkach i rozpuszczonych dwóch łyżkach sera... 3/ wreszcie rzecz o czosnku, który tak jak w powyższym przepisie dodany, jest nie dość że ciężkostrawny, to zostawia szczególnie długo "orydynarny" czosnkowy posmak i zapach. Ja dodałbym czosnek na chwilę PRZED dodaniem wina aby zdążył się zeszklić i wypuścić z siebie siarkowe smrodki, pozostawiając aromat delikatnej karmelizacji...
W sosie można zatopić cały przygotowany makaron :), wychodzi z tego 4-5 solidnych porcji. Jeśli chodzi o dodawanie śmietany to tak jak napisałam we wstępie są podziały wśród kucharzy - stosować bądź nie stosować. Z cebulą i czosnkiem jest podobnie. Gwarantuje ze w takiej ilości sosu 1 ząbek naprawdę ginie. Są przepisy, które mówią o tym, aby czosnek wyjmować przed dodaniem śmietany vs smietany i jajek, ale należy go wtedy wrzucić w całości, czyli nie szatkować, nie przeciskać przez praskę czy też traktować poziomicą. Pawie spadłam z krzesła czytając wskazówki jak równo pokroić makaron. Pozdrawiam dowcipnego Anonimowego z 31 stycznia z godz. 15:21
OdpowiedzUsuń