Dzisiaj będzie krótka podróż sentymentalna do dzieciństwa ;-). Koniec szkoły, świadectwa rozdane, upragniony sezon wakacyjny otwarty. W tym czasie, gdy wszystkie dzieciaki po śniadaniu biegły na plażę na Piachy lub Lubiankę, ja spędzałam lipcowe poranki u babci na wsi pod Starachowicami i pomagałam nieudolnie w zbieraniu znienawidzonych malin. A zatem moje wspomnienia dotyczące malin nie mają nic wspólnego z cudownym zapachem ciasta z malinami mojej babci :), a jedynie przypominają mi o tym jak snułam się między malinowymi krzaczkami, trochę zrywając a trochę udając, że zbieram do łubianki te piękne, delikatne i niedoceniane wtedy z wiadomych przyczyn owoce. Gdy patrzę z perspektywy czasu na swoje dzieciństwo to było ono bardzo beztroskie, bo tak naprawdę to nikt nie zaganiał mnie do ciężkiej pracy, a wręcz bywało tak, że opalałam się między tymi malinowymi krzaczkami i po obiedzie ok 14:00 mogłam pobiec na plażę, a moja mama obrabiała wtedy cały ten owocowy ogrom produkując hektolitry ;-) soku z malin, którymi mogliśmy się cieszyć przez całą zimę. Mojej mamie dedykuję dzisiaj tort bezowy z malinami i białą czekoladą. Ten wspaniały, rozpływający się w ustach deser z malinami które aktualnie uwielbiam (podobno sprawdził się również jako kolacja i śniadanie ;-)), powstał w mojej kuchni w ostatnią środę i jak można się spodziewać na drugi dzień już nic z niego nie zostało :)
Zanim przejdę do przepisu, krótki film instruktażowy dla opornych o tym jak zrobić tort bezowy. Film pochodzi mniej więcej z tego samego okresu kiedy ziemia świętokrzyska płodziła znienawidzone przeze mnie maliny ;-))).
Beza:
- 6 białek
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1 łyżka octu winnego
- szczypta soli
- 250 g cukru
Krem malinowy:
- 250 g serka mascarpone
- ok 200 g malin
- 3 łyżki cukru pudru
Krem czekoladowy i wierzch tortu:
- 250 g serka mascarpone
- 2 tabliczki białej czekolady
- ½ tabliczki mlecznej czekolady
- ok 60 ml śmietany kremówki
- ok 300 g malin
- kilka listków mięty
Smarujemy szklaną lub metalową miskę cytryną. Oddzielamy ostrożnie białka od
żółtek i wlewamy białka do miski. Białka powinny być w temperaturze
pokojowej, zatem dobrze jest jakiś czas wcześniej wyjąć je z lodówki.
Uważamy na to, aby nie dostała nam się do białek ani kropelka żółtka, ponieważ
piana nie będzie chciała się wtedy ubić. Dodajemy stopniowo cukier do białek i
ubijamy je na sztywną pianę. Na koniec dodajemy 1 łyżkę octu winnego i 2 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej, a następnie delikatnie i dokładnie mieszamy. Wykładamy papierem do pieczenia dwie blachy do pieczenia. Połowę
piany wykładamy na jedną z blach, najlepiej jednym lub dwoma zdecydowanymi
ruchami, tak aby nie naruszyć zbytnio struktury piany. Formujemy z piany koło
nie większe niż 25 cm. Czynność powtarzamy na drugiej blasze. Obie bezy wstawiamy do nagrzanego do
150 C piekarnika i pieczemy ok 70-80 min. Mniej więcej w połowie czasu pieczenia
należy przykryć bezy folią aluminiową, jeśli chcemy zachować ich biały
kolor i zapobiec rumienieniu się. Ja lubię delikatnie beżowy kolor, więc przykrywam je jak już się trochę przyrumienią. Po upieczeniu uchylamy piekarnik i
pozostawiamy je w środku do całkowitego wystudzenia. Gdy wystygną wyjmujemy na
blat kuchenny i pozostawiamy do osuszenia na min 1 godzinę. W tym czasie
przygotowujemy kremy do tortu. W jednej misce dokładnie mieszamy 200 g zblendowanych
malin razem z 250 g mascarpone i 3 łyżkami cukru pudru, a następnie odstawiamy
całość do lodówki na ok 30 min. W tym czasie robimy masę czekoladową. Białą
czekoladę łamiemy na kawałki, wrzucamy do rondelka, dodajemy ok 50 ml śmietany
kremówki i rozpuszczamy na małym ogniu. Gdy czekolada będzie płynna zdejmujemy
ją z ognia, czekamy aż ostygnie i dokładnie mieszamy z 250 g mascarpone. Masę
wstawiamy do lodówki na 30 min. Bezę delikatnie zdejmujemy z papieru do
pieczenia i układamy na talerzu, na którym będziemy ją finalnie serwować odwracając ją spodem do góry, a następnie nakładamy równomiernie krem malinowy.
Przykrywamy krem malinowy drugą bezą (też odwróconą spodem do góry) i na nią
wykładamy krem czekoladowy tak aby pokrył również boki tortu. Wierzch tortu
dekorujemy malinami, polewą z mlecznej czekolady (połowę czekolady należy rozpuścić
z 2 łyżkami kremówki na małym ogniu i lekko ostudzoną wylać na maliny) oraz
listkami mięty. Tort przechowywać w lodówce.
Mniaaam!
OdpowiedzUsuńDodałam odpowiedzi :) http://kamciss-zyciezesmakiem.blogspot.com/2013/07/liebster-blog-cz-ii.html
OdpowiedzUsuńŚwietna ta beza - delikatna bardzo i te świeże maliny do tego - obłęd :)
OdpowiedzUsuńMaravillosa, excelente.
OdpowiedzUsuńPiękny!
OdpowiedzUsuńWłaśnie go przygotowuje. Mam nadzieję że będzie pyszny ;-)
OdpowiedzUsuń